czwartek, 14 czerwca 2012

3 LATA !

Cześć Wam ! <3
Misiaki, nie uwierzycie ;D
Dzisiaj mijają 3 lata odkąd piszę już opowiadania/książki !
Jejciuuu ! <3
Nie mogę w to uwierzyć, że tak długo wytrzymałam z tą samą pasją ;D

Hm... Tak w ogóle, to pisanie The Last Farewell idzie mi całkiem dobrze xd mam już 9 rozdziałów i postanowiłam, że skończę na 13/14. Nie chcę za bardzo naciągać tego wszystkiego, jeśli faktycznie nie mam co za wiele pisać. Jeśli uda mi się wydać książkę, to spełnią się wszystkie moje marzenia ! <3
Oh,ah,eh... ; D
A teraz spadam bo puszczam siostre na kompa ;p
pa ! ; *

środa, 16 maja 2012

ZAWIESZAM !

Heeeyyyo ! ;)

Nie wiem czy Wam się to spodoba, ale muszę zawiesić bloga :(
Pewnie się domyślacie, że zawsze marzyłam o wydaniu książki. Tak więc znalazłam wydawnictwo, które może mi pomóc w spełnieniu moich marzeń. Muszę się tylko bardzo postarać. Do wakacji zostało mało czasu, a ja muszę to szybko skończyć, aby moja nauczycielka od j.polskiego mi to sprawdziła :) Cieszę się, że chociaż ta pani mnie wspiera :) Hehe ^^ Mam nadzieję, że mi się uda, a jeśli tak, to liczę, że poświęcicie to kilka złotych i kupicie coś co stworzyłam ;)
Wszelkie informacje będę publikowała na moim twitterze :) :
@carolcieeekkk

Jeśli chcecie być na bieżąco to zapraszam ;) Będę tam ciągle pisać, jak mi idzie i będę pisała tam wtedy kiedy będę czekać na odpowiedź od wydawnictwa :)
Trzymajcie mocno kciuki ! <33

Lova Ya ! <3 ;**

Do zobaczenia ^^

wtorek, 8 maja 2012

Rozdział 5

     Kolejnego dnia była środa. Mama powiedziała, że nie będę się uczyła w szkole, tylko załatwi mi domowego nauczyciela. Miała rację. Za dużo się wydarzyło w tamtej szkole, żebym miała do niej wrócić. Nie wiedziałam jednak, kiedy zacznę ponowną naukę, ponieważ nie tak łatwo było znaleźć jakiegoś nauczyciela.
     Siedziałam na łóżku z laptopem w piżamie. Gdy wybiła 14 postanowiłam iść się ogarnąć. Wzięłam z szafy moje czarne, śliskie leginsy i tunikę z długim rękawem tego samego koloru ze złotym napisem ,,I want to break free". Sama nie wiem czemu, ale zaczęłam ubierać się w ciemne kolory. W nich czułam się cichsza i mniej zauważalna, a taka właśnie chciałam być.
     Cały dzień jakoś zleciał, tak jak czwartek, piątek i sobota. Nadeszła niedziela. Rano wstałam do kościoła jak to ja. Było bardzo ciepło, ale mimo wszystko ubrałam długie spodnie, luźną koszulkę z krótkim rękawkiem i czarną bluzę. Gdy tylko wyszłam na zewnątrz od razu zaczęłam pocić się jak świnia, ale nie mogłam pokazać moich blizn. Przez to wszystko zaczęłam czesać włosy tak, aby zakrywały mi większość twarzy. Mama uważała, że przez to psuję sobie wzrok, no ale cóż...
     Gdy byłam pod kościołem msza się już zaczęła. Szybko stanęłam na trawie obok drzwi. Zobaczyłam, że ludzie zaczęli się na mnie gapić i szeptać coś między sobą. Wiedziałam o co chodzi... Spuściłam głowę i starałam się nie płakać, ale łzy same cisnęły się do oczu. Postałam jeszcze kilkanaście minut i postanowiłam wrócić do domu, bo czułam, że zaraz zrobię coś głupiego i wydrę się na tych ludzi, czego nie chciałam.  Szybkim krokiem pognałam w stronę wyjścia z posiadłości kościoła. Zaczęłam iść przez park. Moje oczy były załzawione. Miałam dosyć tego, że ludzie się teraz tak na mnie gapią... Co chciałam zrobić ? Na pewno nie zabić się. To by było już bez sensu...
     Doszłam do domu. Mama i babcia były w kuchni, a dziadek siedział i rozmawiał z jakimś mężczyzną w salonie. Od razu poszłam do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę.
- Chodź na obia... - do pokoju weszła mama. Gdy zobaczyła, że płaczę od razu zapytała co się stało.
- Gdy poszłam do kościoła wszyscy się na mnie gapili i mnie obgadywali... Ja nie chcę tak żyć ! - płakałam. Mama nie wiedziała co ma powiedzieć. Wiedziała, że nie jest mi łatwo.
- Odpocznij trochę - powiedziała i cichutko wyszła z pokoju zamykając drzwi. Po chwili wstałam i podeszłam do okna. Otworzyłam je na oścież i wróciłam na łóżko. Usiadłam opierając się o ścianę i podkulając nogi. Patrzyłam na piękną zieleń, która widniała za oknem. Taka wspaniała pogoda, a ja miałam taki zły humor.
     W  pewnym momencie usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju. Nie musiałam nic mówić, bo po chwili wszedł przez nie Adrian. Byłam zdziwiona tym, że go widzę.
- Adrian ?  - spytałam nadal lekko szlochając.
- Cześć. Dawno nie rozmawialiśmy.
- Tiaa... Czego chcesz ? - powiedziałam lekceważąco. Byłam na niego zła, za to, że udawał przyjaciela, a nawet nie przyszedł do mnie, gdy byłam w szpitalu już przytomna.
- To tak się witasz ?
- Czego chcesz ?
- Przyszedłem cię odwiedzić, ponieważ się o ciebie martwię, Daga.
- Teraz cię zebrało na martwienie się o mnie ?
- Eh... Ty  nie rozumiesz... Bo ty... Eh... Bardzo wiele dla mnie znaczysz.
- Dlaczego... ? - rozpłakałam się. Chłopak wysłał mi pytające spojrzenie. - Dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałeś ?
- Bałem się...
- Czego ?
- Odrzucenia...
- Odrzucenia ? Proszę cię... Gdybyś powiedział mi, że coś dla ciebie znaczę, w ogóle nie doszło by do mojej próby samobójczej. Bo wtedy wiedziałabym, że jestem dla kogoś ważna... Wtedy wiedziałabym, że jesteś moim przyjacielem.
- Ale... Mi chodzi o coś więcej...
- Co masz na myśli ?
- Kocham cię... - gdy to powiedział poczułam motyle w brzuchu. Wewnątrz siebie skakałam z radości, lecz nagle coś mnie zatrzymało...
- Ja..Ja nie mogę.
- Co ?
- Bądźmy tylko przyjaciółmi... Nie chcę, żebyś miał dziewczynę chorą psychicznie - powiedziałam to trochę na żarty, lecz na prawdę nie mogłam z nim być.
- Nie jesteś chora psychicznie.
- Wiem.
- To czemu nie chcesz ze mną być ?
- Bo nie...
- No tak... Najlepsza odpowiedź na świecie.
- Nie będę z tobą bo... no po prostu nie. Nie wiem czemu, ale coś mnie powstrzymuje. Wszystko wewnąrz mnie mówi mi, że to nie jest to... - chłopak posmutniał. Pomyślał nad czymś chwilę i powiedział :
- Wiesz, co... Masz rację - uśmiechnął się - Przyjaciele... Nic więcej - widziałam, że ma zaszklone oczy, ale nadal się uśmiechał. Po chwili bez słowa wyszedł z mojego pokoju... Jakoś tak dzięki niemu zapomniałam o moich zmartwieniach. Podniosłam się z łóżka i poszłam do salonu. Siedziała tam babcia, dziadek, mama i jakiś koleś... Podeszłam do stołu. Spojrzałam na mężczyznę i się przywitałam. Nie miałam pojęcia kim jest, ani co u nas robi.
- Dagmara... To jest Krystian... Mój nowy partner - przedstawiła go mama, a on wyciągnął rękę. Nie mogłam uwierzyć, że znalazła sobie nowego ! To był ogromny szok dla mnie. Patrzyłam chwilę na jego dłoń. Moja cała rodzinka i Krystian patrzyli na mnie z myślą ' ciekawe co teraz zrobi '... Nie, nie chciałam go uderzyć, zwyzywać ani zadźgać nożem... Eh... skąd w ogóle w moich myślach tyle noży ?!
- Miło mi - podałam mu rękę, którą lekko uścisnął.
- Usiądź z nami, bo oni mają dla ciebie małą propozycję - uśmiechnął się dziadek. Posadziłam swoje zacne pośladki na krześle i wsłuchałam się w to co mają do powiedzenia.
- Krystian ma duży dom w Stanford w Kalifornii i tak myśleliśmy, żeby się tam przeprowadzić. Miała byś tam normalne życie, bo nikt by nie wiedział, o tym co się wydarzyło - odparła mama. Nie chciałam stracić Mileny, bo była ona dla mnie bardzo, ale to bardzo ważna. Wiedziałam jednak, że nie będę mogła normalnie żyć, jeśli się nie wyprowadzę.
- No dobra... Ale co z moim angielskim i bieżmowaniem ? - zapytałam.
- Dzwoniłam do księdza i powiedział, że udzieli ci bieżmowania wcześniej i na osobności, bo rozumie co przeżywasz i w jakiej jesteś sytuacji - gdy to usłyszałam, od razu się uśmiechnęłam. Wcześniejsze bieżmowanie ? Ale czad !

     Przez cały kolejny tydzień przygotowywałam się do wyjazdu. We wtorek miałam bieżmowanie, w środę poszłam z mamą i Krystianem, aby zmieniono mi imię i nazwisko. Nie chciałam, mieć nic wspólnego z tym co działo się wcześniej. Od tamtej pory nazywałam się Rocky Jons. Wsystkie inne dni spędziłam z Mileną. Musiałam się z nią pożądnie pożegnać. Mieliśmy wyjeżdżać w sobotę wieczorem, dlatego po południu poszłam do fryzjera, aby zmienić swój wygląd. Moje bardzo długie włosy ścięłam za ramiona, zrobiłam sobie grzywkę na prosto, aby trochę zakrywała lekko widoczne blizny na twarzy. Na koniec moje włosy zostały przefarbowane z blond na ciemne bordo. Byłam nie do poznania.
     Gdy byłam pod domem zorientowałam się, że zapomniałam kluczy. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i otworzył mi dziadek.
- Dzień dobry... W czym mogę pomóc ? - zapytał, a ja zaczęłam się śmiać.
- Dziadku, to ja - powiedziałam ze śmiechem. Dziadek zsunął z nosa okulary i dokładnie mi się przyjżał.
- Dagmara ? - zapytał.
- Nie... Rocky Jons jestem - uśmiechnęłam się.
     Całe popołudnie spędziłam z babcią i dziadkiem. Widziałam, że było im bardzo smutno z tego powodu, że znów zamieszkają sami. Ja też nie chciałam od nich jechać, ponieważ świetnie się u nich mieszkało.
     Wieczorem babcia i dziadek zawieźli nas na lotnisko. Obciążeni bagażami zaczęliśmy się żegnać. Gdy od nich odchodziłam zaczęłam płakać. Wiedziałam, że cholernie będę tęsknić. Na pożegnanie wręczyli mi jeszcze łańcuszek serduszko na którym pisało 'Stay Strong'. Ciekawe słowa...
     Gdy tylko wystartowaliśmy pomyślałam sobie :
- Teraz zaczynam nowe życie, jako nowa osoba. Jestem Rocky Jons, nie Dagmara Ryczkowska, która chciała się zabić...




Jest 5 ! ;)
Dziękuję za poprzednie 6 komentarzy ^^
Wiecie jak się ucieszyłam ? To dużo komentów jak na mnie ;D
Liczę na co raz większą liczbę komci ;p
Komentujcie ! xd
Pozdrawiam, Carolciaaakkk ;D

środa, 2 maja 2012

Rozdział 4

     Po powrocie do domu usiadłam przed kompem. Włączyłam facebook'a i zobaczyłam, że mam 28 nowych powiadomień. Okazało się, że dużo osób napisało na mojej tablicy pełno statusów jak :
,,Dzi*ka!"
,,Puszczalska"
,,Mnie też przeliżesz ?"
Nie mogłam na to wszystko parzeć. Usunęłam wszystkie posty i wyłączyłam stronę. Położyłam się na moim łóżku płacząć. Miałam ochotę na to, aby znowu wrócić do cięcie się. Nie zastanawiałam sie długo, bo już po chwili byłam w łazience i trzymałam w dłoni żyletkę. Tym razem pocięłam dwie ręce, nogi, a także twarz. Nie wiedziałam, co się ze mną stało. Wyglądałam jak po jakimś tragicznym wypadku, lecz nawet to mi nie pomogło. Ubrałam długie spodnie, bluzę i włosy ułożyłam tak, aby zasłaniały twarz. Wzięłam torbę, do której wpakowałam dwa opakowania tabletek na sen, gdzie było po 25 sztuk w jednej paczce. Z lodówki wyciągnęłam litrową butelkę wódki. Do torby włożyłam również laptopa, po czym wybiegłam z domu. Biegłam w stronę szkoły. Było już po 16, więc wiedziałam, że nikogo tam nie zastanę.
    Na miejscu otworzyłam drzwi swoim sposobem, którym była wsówka do włosów i weszłam do środka. Pobiegłam pod moją klasę. Postawiłam laptopa na ławce i połączyłam się z siecią. Stworzłam swój tinychat i opublikowałam link na facebook'u i twitter'ze. Gdy było dużo osób wyciągnęłam z torby tabletki i alkohol, po czym włączyłam kamerkę. Wiedziałam, że mnie widzą i słyszą, więc zaczęłam mówić :
- Miło wam tak niszczyć osobę, która tak jak wy czasem popełnia błędy ? Miło wam to robić ?! Skoro tak, to zobaczymy jak zareagujecie na to - wysypałam na rękę kilkanaście tabletek i otworzyłam butelkę wódki. - To dla Kamila, Bartka, Eweliny i Zuzki... Za zniszczenie mi życia - połknęłam tabletki. - Dla moich rodziców, za ciągłe kłótnie i rozwód i brak zainteresowania mną - zrobiłam to, co wcześniej. - Dla wszystkich nauczycieli, za to, że nie reagowali na to, jak inni mnie traktują... Dla Kuby, za odstraszanie mnie od siebie. Dla wszystkich innych... Za wyśmiewanie mnie i ciągłe dokuczanie - połknęłam wszystkie tabletki i ogromnymi łykami kończyłam pić wódkę. Po chwili ściągnęłam bluzę.
- To wszystko przez was... - pokazałam do kamery rany. Nagle poczułam ogromny ból w okolicach serca. Czy to był koniec ? Koniec mojego pieprzonego życia ? Tak... Na reszcie stało się to, o czym marzyłam, na co tak długo czekałam. Jeszcze tylko popatrzyłam na komentarze takie jak :
,,Przepraszam"
,, Nie rób tego "
Było już za późno na przeprosiny. Miałam je i tak w dupie.
* Z punktu widzenia Mileny *
     Siedziałam przed komputerem i płakałam. Jak ona mogła to zrobić ? Nie wierzyłam w to... Miałam nadzieję, że to tylko jakiś koszmar. Nie wiedziałam co mam robić. Szybko wstałam i wybiegłam z domu. Gnałam prosto do szkoły.
     Gdy byłam na miejscu próbowałam wejść do środka, lecz wszystkie drzwi były zamkniete. Nie panowałam nad sobą. Chciałam wtedy tylko być przy mojej przyjaciółce. Wybiłam okno. Miałam rozciętą rękę, lecz nwet to mnie nie powstrzymało. Pobiegłam w miejsce z którego Daga nagrywała to okropne wideo. Leżała na podłodze. Szybko zadzwoniłam po pogotowie błagając o pomoc. Chciałam, aby Dagmara teraz rozmawiała ze mną, aby uśmiechnęła się chociaż raz. Chciałam, żeby dała mi jakiś zak, że to nie koniec, że ona to przeżyje, że będzie zdrowa, że nikt, ani nic nie zdoła jej zniszczyć. W pewnym momencie usłyszałam kroki na schodach. Po chwili moją przyjaciółką zajmowali się lekarze. Jakaś pani powiedziała, żebym zeszła z nią na dół i na to nie patrzyła. Nie chciałam z tamtąd odchodzić, lecz zmuszono mnie siłą. Siedziałam na szkolnej ławce i płakałam. Obca mi kobieta mocno mnie przytulała.
* Z punktu widzenia Zuzanny *
     Co ja narobiłam ?! To wszystko moja wina ! Gdyby nie zamarzyło mi się zadawanie z tymi pieprzonymi osobami, to nic takiego by się nie stało. Miałam ochotę zacząć krzyczeć i przeklinać na siebie.
* Z punktu widzenia Gabrieli ( siostry Łukasza )*
     Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Dagmara tak po prostu się zabiła. Gdybym była w Polsce, od razu pobiegłabym tam... Siedziałam załamana w pokoju nie wiedząc co robić, co myśleć. Po chwili doszłam do wniosku, że muszę powiedzieć o tym Łukaszowi. Przecież był jej kumplem z dzieciństwa, musiał o tym wiedzieć.
* Z punktu widzenia Łukasza *
     Siedziałem w salonie czytając jakąś angielską książkę. Nagle weszła, wręcz wbiegła tam Gabi. Po jej minie wywnioskowałem, że coś musiało się stać. Szybko oderwałem wzrok od książki i skupiłem go na mojej siosrze.
- Co jest ? - spytałem na luzie.
- Łukasz... Bo... Dagmara nie żyje - gdy to usłyszałem poczułem okropne ukucie w sercu. Nie mogłem i nie chciałem uwierzyć w słowa wypowiedziane przez moją siostrę. Po chwili dotarło do mnie, co tak na prawdę się stało.
- Nie kłam... - do moich oczu zaczęły napływać łzy.
- Łukasz, wiem, że to dla ciebie trudne, ale... - nie wytrzymałem tego. Wybuchnołem płaczem i krzykiem.
- Nie kłam szmato ! Rozumiesz ?! Nie kłam ! To nie prawda ! Ona ku*wa żyje ! Siedzi w polsce i czeka, aż przyjedziemy ! Czeka, aż mnie zobaczy ! Ona by mi tego nie zrobiła ! Ona ku*wa żyje ! Rozumiesz sy*o ?! Ona ku*wa żyje ! - wybiegłem z domu. Cały czas przeklinałem w myślach. Nie pozwoliłem dopuścić do siebie myśli, że już nigdy nie zobaczę Dagi.
* Z punktu widzenia Adriana *
- Ja pie*dole... - powtarzałem sobie. Czemu nie powiedziałem jej, jak cholernie mi na niej zależy ? Czemu ku*wa tego nie zrobiłem ?! Ona była jedyną osobą, dla której chciało mi się chodzić, do szkoły, dla której chciało mi się żyć. Co dziennie patrzyłem na jej facebook'owy profil, aby zobaczyć co u niej słychać, a teraz ?! Nie wierzę w to co się stało ! Kocham ją ! Kocham ponad wszystko !
* Z punktu widzenia Mileny *
     Nagle zobaczyłam, że po schodach schodzą lekarze z Dagą na noszach. Szybko wstałam i podeszłam do jednego z lekarzy.
- Co z nią ? - płakałam. Mężczyzna wziął głęboki oddech i powiedział :
- Eh... Jak na razie nic nie wiadomo. Żyje, lecz jest w głębokiej śpiączce. Za dużo wzięła tabletek i wypiła wysokoprocentowego napoju. Nie wiemy, czy się wybudzi, ale trzeba myśleć pozytywnie.
- Mogę jechać z wami ? - spytałam. Lekarz przytaknął. Gdy wyszliśmy na zwenątrz był tam pan dyrektor. Ciągle wypytywał co się stało. Jedna z lekarek podeszła do niego i powiedziała :
- Doszło tu do próby samobójczej jednej z uczennic. Na szczęście żyje, lecz zobaczymy co dalej. Jeśli do czterech miesięcy nie wybudzi się ze śpiączki, to niestety, ale będziemy musieli... - niedokończyła. Dyrektor sam domyślił się o co chodzi, ja niestety też.
     Gdy byliśmy w karetce zaczęliśmy szybko jechać w stronę szpitala. Cholernie się bałam o moją przyjaciółkę. Nie chciałam, aby umierałą. Cały czas patrzyłam na jej pociętą twarz. Była pełna smutku i żalu.
     Na miejscu jakaś pielęgniarka poprosiła mnie o numer teleofnu rodziców Dagmary. Szybko jej podałam. Usiadłam na jakimś krześle. Moją twarz skryłam w dłoniach. Zaczęłam wspominać wszystkie miłe chwile, które przeżyłam z Dagmarą, Kornelią, Sebastianem i Damianem. Wtedy żyłam tylko tamtymi chwilami. Z moich marzeń wyrwała mnie szarpiąca mną mama Dagi. Była cała roztrzęsiona. Ciągle pytała co z jej córką, lecz ja nie kontaktowałam. Czułam się jak bym byłą pijana, a do tego naćpana. Nie byłam w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie, nawet na to ile jest 2+2. A przecież każdy wie, że to 8... No ok, to taki nieudany żart, ale nie na miejscu...
- Milenka ! Co z nią ?! - rozpaczliwie krzyczała i płakała mama mojej przyjaciółki.
- Ja... Ja nie wiem - rozryczałam się ponownie. Ukryłam twarz w dłoniach. Po krótkiej chili poczułam, ze ktoś mnie obejmuje. W mojej głowie pojawiła się cicha nadzieja, że może to być Daga, więc szybko podniosłam głowę. Zawiodłam się. Był to Adrian, który również był zalany łzami.
- Odejdź ode mnie... To wszystko przez twoich głupich kumpli, a ty jesteś taki sam jak oni - powiedziałam do niego z zaciśniętymi zębami.
- Nie, nie jestem taki jak oni. Ja ją kocham... Kocham Dagmarę i chcę być teraz przy niej i jej najbliższych... Kocham ją, rozumiesz ? - po jego lekko różowawych policzkach spływały łza, za łzą.
- Wiesz co ? Śmieszny jesteś... Odejdź stąd ! - ostatnie dwa słowa wręcz wykrzyczałam. Chłopak zaczął odchodzić. Po chwili odwrócił się i cicho powiedział :
- Kocham ją...
Sama nie wiedziałam co mam o tym i o nim myśleć. W sumie to w tamtym momencie mało myślałam. Nawet nie wiedziałam kim jestem.
     Po pół godziny lekarz powiedział, że zrobili jej płukanie żołądka, co niby miało pomóc. Dziewczyna jednak nadal nie dawała znaku życia... Wiecie, za co ja miałam ochotę się udusić ? Za to, że nie powiedziałam nikomu o tym, że Dagmara się cięła i miała myśli samobójcze. Przecież to było jasne, że w końcu stanie się coś złego. W tamtym momencie miałam ochotę zrobić to samo co moja przyjaciółka.
     Nagle podszedł do mnie tata Dagi.
- Idź do domu, odpocznij. Obiecuję, że jak coś będzie się działo, to od razu cię poinformuję - powiedział mężczyzna. Zgodziłam się. Używając ostatnich sił wstałam. Po chwili byłam już na zewnątrz. Moją twarz zaczęło otulać ciepłe, przyjemne powietrze. Mimo tak wspaniałej pogody nadal bardzo chciało mi się płakać. Sama się sobie nie dziwiłam. W końcu moja przyjaciółka prawie się zabiła i nie wiadomo, czy się kiedykolwiek wybudzi. Moje myśli tylko mnie bardziej dobijały.
     Doszłam do domu. Mamy nie było, gdyż jak to ona pewnie była na jakimś pokazie mody za granicą. A tata ? Jak zawsze wolał całodobową pracę. Weszłam do domu. Klucze rzuciłam na kuchenny blat, a sama udałam się do mojego pokoju. Od razu włączyłam laptopa i weszłam na fejsa. Na profilu Dagmary ludzie dawali pełno zniczy. Cholernie mnie do zdenerwowało. Postanowiłam dodać na jej tablicę post, który miał uświadomić o czymś wszystkich.
" CZY WAS POJ**AŁO ?! DAGMARA ŻYJE, WIĘC SKĄD TE WSZYSTKIE ZNICZE ?! A TAK PO ZA TYM, TO WASZA WINA, ŻE ONA CHCIAŁA POPEŁNIĆ SAMOBÓJSTWO. UWZIELIŚCIE SIĘ NA NIEJ JAK NA JAKIEJŚ SZMACIE, KTÓRĄ UMYLIŚCIE PODŁOGĘ I CHCIELIŚCIE WYCISNĄĆ Z NIEJ RESZTKI BRUDNEJ WODY. POSTAWCIE SIĘ NA JEJ MIEJSCU ! CO BY ZROBIŁ KAŻDY Z WAS, GDYBY BYŁ POŚMIEWISKIEM CAŁEJ SZKOŁY I NIE TYLKO.  PEWNIE TO SAMO ! DLACZEGO TEŻ NIE DALISCIE JEJ SPOKOJU ? TAK PO PROSTU UWZIELIŚCIE SIĘ NA NIEJ BO BARTEK, KAMIL, EWELINA I ZUZKA TAK CHCIELI. ONI SĄ NIBY TACY WSPANIALI I POPULARNI, ALE DLACZEGO ? BO TRAKTUJĄ LUDZI JAK SZMATY I SWOICH SŁUŻĄCYCH ? PROSZĘ WAS ! PRZEJŻYJCIE NA OCZY I NIE DAJCIE SIĘ POMIATAĆ TYM POJ**AŃCOM. NIE WSTAWIAJCIE WIĘCEJ ZNICZY NA TĘ TABLICĘ, PONIEWAŻ DAGMARA ŻYJE. NIE KONTAKTUJE SIĘ ZE ŚWIATEM, ALE ŻYJE I WIERZĘ, ŻE SIĘ OBUDZI. JEŚLI NIE TO... SAMI WIECIE CO BĘDĄ ZMUSZENI ZROBIĆ LEKARZE, JEŚLI SAMA SIĘ NIE OBUDZI... PROSZĘ WAS, BĄDŹCIE Z NIĄ, TRZYMAJCIE ZA NIĄ KCIUKI I ŻYCZCIE SZCZĘŚCIA, BO TYLKO TYLE TERAZ MOŻECIE ZROBIĆ. PISZCIE MIŁE RZECZY, ŻEBY DAGMARA WIDZIAŁA, ŻE MA WSPARCIE I, ŻE NA PRAWDĘ ŻAŁUJECIE TEGO, ŻE JĄ TAK TRAKTOWALIŚCIE."
Sama nie wiem skąd nagle we mnie tyle słów się zebrało. W końcu wszyscy zobaczyli, co czuję. Zawsze kryłam to w sobie, ale musiałam wydobyć z siebie te słowa... Dla Dagmary.
     Minął cały czerwiec, potem lipiec i sierpień, aż przyszedł początek września. Na facebook'owej tablicy Dagmary ciągle przybywało statusów o treści :
" Wracaj do zdrowia "
"Tęsknimy za tobą"
"Przepraszam za wszystko, proszę, wróć... "
Statusów nie było końca, wszystkie pozytywne, lecz Dagmara nie dawała znaku życia. Całe wakacje przesiedziałam w jej sali szpitalnej. Lekarze powiedzieli, że dają jej czas tylko do 23 września. Nie było dużo czasu... Codziennie modliłam się po kilka razy dziennie o to, aby Bóg dał jej drugą szansę, aby mogła wykorzystać i przeżyć, to co czekało ją w przyszłości. Każdego dnia udawałam, że jestem twarda, udawałam, że jestem pewna, że Ona się obudzi, lecz każdego kolejnego dnia moja wiara w to była co raz mniejsza. Każdego wieczoru wylewałam z siebie wszystki smutki w postaci łez i wyrywania włosów z głowy. Co do Adriana... Zrozumiałam, że on jest inny niż Kuba itd. Codziennie przychodził do szpitala i siedział koło łóżka Dagmary po kilka godzin płacząc i klnąc na siebie. Widziałam, że cholernie mu na niej zależy.
     Był to 18 września. Siedziałam nieprzytomna na lekcji angielskiego, gdy nagle poczułam jednorazową wibrację w mojej kieszeni. Szybko wyciągnęłam telefon i odebrałam sms od nieznajomego numeru.
" Dagmara się obudziła ! "
Gdy odczytałam wiadomość wstałam na równe nogi i nic nie mówiąc wybiegłam z klasy. Pobiegłam od razu do szpitala. W sali, w której leżała dziewczyna byli jej rodzice i dwie pielęgniarki. Wbiegłam do pomieszczenia i od razu rzuciłam się na szyję mojej przyjaciółki. W końcu poczułam jej uścisk. Nagle szepnęła mi do ucha :
- Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać. Ważne, że jesteś - powiedziałam dalej ją przytulając. Ani na chwilę nie pomyślałam o tym, aby przestać.
- Dobra, dobra, bo zaraz ją udusisz - powiedziała radosna pielęgniarka, a ja odsunęłam się od przyjaciółki. Patrzyłam cały czas na jej twarz, na której nie było już ran, lecz blizny tak. Dziewczyna nie wyglądała na bardzo radosną. Wiedziałam, że martwiła się tym, jak ludzie będą reagowali na nią, na to, że chciała popełnić samobójstwo.
     Po krótkiej chwili dołączyła do nas pani psycholog. Weszła do sali i poprosiła nas, abyśmy na chwilę wyszli. Wszyscy od razu się zgodzili. Gdy byliśmy na korytarzu wysłałam sms do Adriana informując go o tym co się wydarzyło.
*Z punktu widzenia Dagmary*
    Wszyscy wyszli, a ja zostałam sama w sali z jakąś panią. Była ona wysoką blondynką o miłym wyrazie twarzy. Na nosie nosiła okulary. Kobieta uśmiechnęła się do mnie.
- Witam cię słoneczko. Nazywam się Anna Zawadzka i jestem psychologiem. Mogłabym z tobą chwilkę porozmawiać ? - zapytała. No tak... Zaczęło się. Teraz będę traktowana jak jakaś psychiczna kretynka... Zaraz, zaraz. Ja przecież taka byłam. No bo przecież kto normalny popełnia samobójstwo. Ugh...
- Czemu to się nie udało ?! Mogłam już dawno nie żyć... A teraz będę traktowana jak psychicznie chora - rozpłakałam się.
- Dagmaro, nie jesteś psychicznie chora. Po prostu myślałam, że chciałabyś z kimś porozmawiać - powiedziała siadając na krześle obok łóżka.
- Ale ja nie chcę rozmawiać. Sama sobie poradzę. Nie mam dwuch latek - podniosłam ton.
- Dobrze, ale jeśli jednak byś chciała porozmawiać, to zostawię ci mój numer telefonu i adres - uśmiechnęła się wyciągając z małej torebki swoją wizytówkę. Położyła ją na małej półeczce i wyszła. Położyłam się... Podniosłam lewą rękę i na nią spojrzałam. Była cała w bliznach. Niektóre mało widoczne, a inne bardzo. Na szczęście blizny były widoczne tylko na nadgarstku, ponieważ tam dosyć często wykonywałam cięcia. Szczerze mówiąc, to żałowałam tego wszystkiego co zrobiłam. Teraz nie będę mogła normalnie żyć, bo jak tylko ktoś zobaczy blizny, to będzie zadawał dużo pytań, na które będzie mi bardzo ciężko odpowiedzieć. Ułożyłam rękę na kołdrze i zaczęłam rozglądać się dookoła siebie. Wszystko było białe jak w jakimś szpitalu... Zaraz... Chwileczkę. Dziewczyno, przecież ty jesteś w szpitalu... Uderzyłam się w czoło i spojrzałam przez okno, kóre wpuszczało do sali ciepłe promienie słońca. Bardzo mnie ciekawiło, jaki jest miesiąc, który dzień w kalendarzu i jaki dzień tygodnia.
     Po jakimś czasie do mojej sali weszła mama z babcią i dziadkiem. Powiedzieli, że lekarz się zgodził na moje wyjście, bo uznał, że lepiej mi będzie w domu. Okazało się, że teraz będę mieszkała u babci i dziadka z mamą, a nie z tatą. Nie chcieli mi powiedzieć skąd ta nagła zmiana, ale jakoś nie ciekawiło mnie to. Szybko się przebrałam w komplet ubrań wybranych przez moją mamę i wyszliśmy ze szpitala. Świeże powietrze sprawiło, że poczułam się troszeczkę lepiej. W samochodzie dowiedziałam się, że był już 18 wrzesień. Byłam w śpiączce aż 4 miesiące ! Było to dla mnie ogromnym szokiem. Miałam wrażenie, że przez najbliższe kilka miesięcy nie będę musiała spać.
     Gdy dojechaliśmy do domu moje wszystkie rzeczy były poukładane w jednym z pokoi. Zamknęłam drzwi na klamkę i usiadłam na łóżku z laptopem. Włączyłam go i od razu uruchomiło się GG. Miałam wrażenie, jakby wszyscy przed swoimi komputerami mówili :
- Nie wierzę, ona się obudziła i już jest na GG.
Tak ludziska... Musicie się znowu do mnie przyzwyczajać !
Po chwili weszłam na facebook'a. Przeżyłam szok ! 362 powiadomienia. Wszystkie o tym, że ktoś napisał na mojej tablicy, albo oznaczył mnie w poście, lub zaprosił do aplikacji 'Mój kalendarz' co bardzo mnie wkurzało. Szybko zaczęłam przeglądać posty, które inni dawali mi na tablicy. Mówiąc szczerze, to bardzo się wzruszyłam. Bardzo poruszyło mnie to, że ludzie przepraszali mnie, mówili, że są ze mną w tych ciężkich chwilach, albo po prostu żałują wszystkiego co zrobili źle wobec mnie. Nie chciałam jednak im odpisywać. Miałam w sobie jakiś lęk... Nie do końca wiedziałam czego się bałam.
     Był już wieczór. Cały dzień spędziłam przed komputerem. Nagle natrafiłam na link z YouTube. Weszłam na niego. Był tam tytuł " Tak się dzieje, gdy się innych źle traktuje ". Nie musiałam dawać "play" bo samo się włączyło. Na filmiku byłam ja z pociętą twarzą. Mówiłam jak to bardzo wszystkich nienawidzę i połykałam tabletkę za tabletką. Rozpłakałam się. Chciałam cofnąć czas i sprawić, aby to się nie wydarzyło. Ten filmik był sławny na całym świecie. Miał tylko 923 wyświetlenia, ale to i tak za dużo. Szybko zgłosiłam nadużycie i otarłam łzy powtarzając, że będzie dobrze. Gdy trochę się ogarnęłam wyszłam z pokoju i pognałam do kuchni bo zrobiłam się strasznie głodna. Wzięłam jakieś jabłko i chciałam je pokroić, lecz nigdzie nie było żadnego noża.
- Mamo - zawołałam.
- Tak ? - usłyszałam głos dobiegający z salonu. Po chwili mama już była w kuchni.
- Gdzie jest jakiś nóż ? - zapytałam, a mama zrobiła przerażone oczy.
- A po co ci ? - spytała i zobaczyłam, że spojrzała na moje nadgarstki.
- Ja pie*dole... To teraz tak ciągle będziesz myślała jak będę chciała jabłko pokroić - oburzyłam się.
- Nie, nie... Ja tylko - próbowała się jakoś wykręcić.
- Daruj sobie - położyłam gdzieś owoc i poszłam do swojego pokoju. Byłam cholernie zła. Czułam jak wszystko się we mnie gotuje. Otworzyłam okno i usiadłam na parapecie. Miałam lęk wysokości, lecz akurat znajdowałam się na parterze, więc spoko. Zaczęłam głęboko oddychać próbując powstrzymać łzy. W tym samym momencie do pokoju weszła mama. Znowu widziałam przerażenie w jej oczach.
- Nie, nie chcę wyskoczyć i się zabić - powiedziałam zła.
- Nawet mi to przez myśl nie przeszło - zaśmiała się. Podeszła do mnie i pogłaskała po policzku. Zobaczyłam, że w jej oczach pojawiły się łzy.
- Wiesz jak bardzo się martwiliśmy - spojrzała mi w oczy. Miałam ochotę również się rozpłakać, lecz nie lubiłam tego robić przy kimś... No cóż. Nie zawsze to się udaje.
- Przepraszam - po moim policzku zaczęły spływać mokre krople. Było mi cholernie głupio, że to zrobiłam. Mogłam przecież z kimś pogadać, zwierzyć się komuś z problemów, a nie od razu próbować się zabić. Przecież ci wszyscy ludzie tak strasznie się o mnie martwili...




Wyszedł taki krótki, a tak długo go pisałam :(
Mam nadzieję, że to wszystko się podoba, bo strasznie się nad tym męczyłam ;D
Pozdrawiam WSZYSTKICH czytelników ;*<333
Komentujcie ;D
Carolciaaakkk x

sobota, 28 kwietnia 2012

Rozdział 3

     Zaczęła się kolejna lekcja. Siedziałam w ławce znudzona i zamyślona. Ten list otworzył mi oczy. Nie chciałam przecież stać się taką osobą, jaką opisała Milena. Chciałam skończyć z niszczeniem swojej skóry, lecz to nie było takie łatwe, jak może się wydawać. Byłam od tego uzależniona, jak np. od narkotyków, papierosów, czy alkoholu. To było straszne. Robiłam to, a nawet nie pomagało mi to w rozwiązaniu żadnych problemów.
     Gdy zadzwonił dzwonek, cała 2 gim, do której chodziłam wyszła na korytarz. Od razu podeszłam do Mil.
- Pomóż mi... - powiedziałam. Chciałam i potrzebowałam pomocy. Bałam się z nią zwrócić do rodziców, psychologa, czy jakiegoś lekarza... Miałam nadzieję, że chociaż Milena będzie wiedziała jak mi pomóc. Dziewczyna przytuliła mnie. Gdy zobaczyli to Kamil i Bartek, od razu zaczęli robić ,,uuu..." i bić brawo.
- Mrr... Nowa para lesbijek - zwrócił się do nas ,,B".
- Od kiedy tak nazywa się przyjaźń ? - spytała chamsko Milena. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko odszedł parskając śmiechem. Nie wiem jak ,,M" to znosiła, bo ja już miałam tego dość.
     Po wszystkich lekcjach Mil wpadła do mnie. Przed przyjściem do domu wolałam się jednak upewnić, czy nie  zastanę tam pijanego ojca.
     Razem z moją koleżanką siedziałyśmy w moim pokoju rozmawiając i raz za czas się śmiejąc. Milena była moją przyjaciółką, ale nie ufałam jej w stu procentach. Bałam się, że będzie tak jak z Zuzką. To cholernie bolało, więc bałam się drugiego zranienia.
     Następnego dnia gdy byłam już w szkole siedziałam na jednej z ławek, które znajdowały się na korytarzu. W pewnym momencie usłyszałam krzyki. Chwilę później zobaczyłam, że Adrian bije się z Kubą. Oboje ćwiczyli box, więc bałam się co z tego wyniknie. Inni zaczęli ich rozdzielać, lecz oni nadal próbowali się do siebie dobrać ( bez skojarzeń ). Chciałam wiedzieć o co im poszło, lecz nie wiedziałam kogo i jak o to zapytać.
- Panowie ! Do dyrektora ! Ale to już ! - na korytarz weszła pani od historii. Kuba i Adrian zaczęli iść w stronę gabinetu dyrektora. ,,A" odwrócił się jeszcze w moją stronę patrząc mi w oczy i wycierając rozwalony nos chusteczką. O co mu chodziło ? Patrzył, jakby to była moja wina. A może była ?
     Po całym dniu w szkole wróciłam do domu. Co tam zastałam ? Jak zwykle kłócących się rodziców. Poszłam do mojego pokoju ignorując to wszystko. Po chwili z pośród krzyków usłyszałam głos dzwoniącego dzwonka do drzwi. Wyszłam z pokoju chcąc otworzyć drzwi, bo wiedziałam, że moi starzy nie otworzą. Lekko uchyliłam drzwi patrząc kto przyszedł. Był to Adrian. Nie wiedziałam po co on do mnie przyszedł. Szybko wyszłam zamykając drzwi. Miałam nadzieję, że nie będzie słychać kłótni rodziców, lecz myliłam się... Było słychać wszystko bardzo wyraźnie.
- Em... Po co tu przyszedłeś ? - zapytałam niepewnie.
- A no tak jakoś wracam od lekarza, więc pomyślałem, że wpadnę - uśmiechnął się. W tym samym czasie usłyszeliśmy dźwięk rozbijającego się szkła. Staliśmy patrząc się na siebie.
- Nie pójdziesz zobaczyć, co się stało ? - zapytał.
- Nie... Tylko stłukli lampę... Zostały im jeszcze tylko dwie, więc spoko... - odparłam, a chłopak spojrzał na mnie dziwnie.
- A ile było tych lamp ?
- Hm... Chyba pięć, ale nie mam pewności. Nie przyzwyczajam się do przedmiotów, które się znajdują w moim domu, bo wiem, że i tak prędzej, czy później zostaną rozwalone podczas kłótni moich starych - powiedziałam. Te kłótnie już nie bardzo mnie ruszały, więc mówiłam o tym, jakby to było najnormalniejsze na świecie.
- Oni tak codziennie ?
- Tak, dlatego zaczęłam się ci... - nie dokończyłam. Miałam powiedzieć o samookaleczaniu się, lecz w odpowiedniej chwili się otrząsnęłam - ci... Cicho zachowywać... - powiedziałam coś co pierwsze przyszło mi na myśl.
- Cicho zachowywać ? Powinnaś z nimi pogadać, a nie siedzieć cicho.
- Już próbowałam wszystkiego, ale nic nie działa.
- Eh... - jęknął.
- W ogóle po co ja ci to mówię ? Pewnie zaraz powiesz o wszystkim kolegą.
- Mówiłem ci przecież, że nie jestem taki. Zadaję się z nimi, bo chodzą ze mną do klasy. Po szkole mam już inne życie.
- Ale i tak nie powinnam ci o tym mówić...
- Ale... - nie zdążył nic powiedzieć, bo z domu wybiegła płacząca mama.
- Chyba powinieneś już iść - odparłam.
- No ok, ale jakby co, to napisz na fejsie - zaczął odchodzić. Tylko kiwnęłam głową na ,,tak" i weszłam do domu. Ojciec siedział w kuchni pijąc piwo. Podeszłam do niego, zabrałam butelkę, po czym zawartość wylałam do zlewu. Od razu wstał oburzony.
- O co znowu poszło ? - zapytałam wkurzona.
- Nie twoja sprawa - krzyczał.
- A właśnie, że moja, bo jesteście moimi rodzicami !
- Lepiej mi tu nie gadaj o tej babie, tylko idź po piwo !
- Nie kupię ci żadnego piwa alkoholiku - gdy to powiedziałam, to uderzył mnie w twarz. Szybko pobiegłam do pokoju. Nie wiedziałam co w ogóle się stało. No ok, może wiedziałam, ale nie docierało to do mnie. Ojciec mnie uderzył ?! Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni i napisałam Milenie o tym, co się stało. Gdy tylko wysłałam zadzwoniła moja mama. Szybko odebrałam.
- Daguś, nie martw się o mnie, bo jestem u babci i dziadka - usłyszałam. Miałam ochotę powiedzieć jej o tym, że ojciec mnie uderzył, ale coś mnie powstrzymało.
- No dobra... - powiedziałam krótko.
- Jeśli chcesz, to dziadek po ciebie przyjedzie. Po co masz siedzieć w domu z tym pijakiem ?
- Nie, nie trzeba, bo wszystko jest w porządku - skłamałam. Nie chciałam, aby zobaczyła mój siny policzek. Nagle usłyszałam głos roztrzaskującego się szkła. Czyżby kolejna lampa ? Bałam się zobaczyć, co się stało. W ogóle bałam się być nawet w swoim pokoju. Szybko wstałam i zamknęłam drzwi na klucz. Trzęsąc się ze strachu usiadłam w rogu łóżka podkurczajac nogi. Mama nadal byłą ze mną połączona, lecz obie nic nie mówiłyśmy. Nagle jednak cisza została przerwana :
- Córciu... Twój ojciec i ja się rozwodzimy.
- Pewnie żadne dziecko by tego nie powiedziało, ale cieszę się z tego.
- Rozumiem cię - powiedziała.
- Ja już kończę - odparłam.
- Dobra. Jak byś czegoś potrzebowała to dzwoń.
- Ok. Cześć - rozłączyłam się. Nie miałam wtedy ochoty z nikim rozmawiać, ponieważ bałam się , że ojciec mnie usłyszy i będzie się dobijał do mojego pokoju.
    Po jakiejś godzinie usłyszałam, że ojciec demoluje kuchnię. Słyszałam pełno rozbijających się naczyń. Nie mogłam tak dłużej siedzieć. Szybko spakowałam jakieś ubrania i książki do szkoły. Otworzyłam okno, wyrzuciłam przez nie torbę z ubraniami i plecak z książkami, po czym sama wyskoczyłam. Po chwili znalazłam si na trawniku. Miałam na sobie tylko dwie bluzy, więc było mi zimno. Biegłam w stronę domu Mileny. Strasznie się bałam, ponieważ było ciemno i tylko gdzie niegdzie drogę oświetlały mi latarnie. Miałam ogromną wyobraźnię, więc wydawało mi się, że zaraz z ciemniej uliczki wybiegnie napakowany facet z piłą łańcuchową... Skoro taką wyobraźnię miałam na co dzień, to lepiej nie pytać jakie były moje sny...
    Nagle znalazłam się pod domem mojej przyjaciółki. Była późna noc, więc nie chciałam budzić jej rodziców, dlatego postanowiłam zadzwonić do niej. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty i dopiero odebrała.
- Halo ? - usłyszałam nieprzytomny głos dziewczyny.
- Mil, proszę, pomóż mi - płakałam.
- Daga ? Co się stało ? - zapytała bardziej ożywionym głosem.
- Nie mogłam już tam wytrzymać... Proszę pozwól mi u ciebie nocować - mówiłam.
- No dobra, to przychodź.
- Stoję pod twoim domem.
- Już idę - oznajmiła i się rozłączyła. Po chwili ktoś zaczął otwierać drzwi. Była to ona. Zaprosiła mnie do środka. Poszłyśmy do jej pokoju zamykając drzwi na klamkę. Położyłam moje rzeczy na podłodze, po czym siadając na łóżku ukryłam twarz w dłoniach. Z moich oczu leciały strumienie łez, a Mielna siedziała obok tuląc mnie i mówiąc, że wszystko będzie dobrze, chociaż nawet nie wiedziała o co chodzi.
    Gdy trochę się uspokoiłam zaczęłam opowiadać co się stało.
- No więc rodzice bardzo się pokłócili. Mama wybiegła z domu. Gdy gadałam z ojcem uderzył mnie w twarz. Zamknęłam się w pokoju, mama zadzwoniła, ale nic jej nie powiedziałam. Dowiedziałam się tylko, że się rozwodzą. Potem słyszałam jak ojciec demoluje kuchnię i szybko uciekłam przez okno.
- Ja pie*dole... Co za sku*wysyn - mówiła. Szczerze ? Nie miałam nic do niej, jeśli chodziło, o brzydkie mówienie o moim ojcu... Sama z resztą tak uważałam. Nienawidziłam go. Zatruwał całe moje życie.
    Kolejnego dnia obudziła mnie przyjaciółka. Zaczęłyśmy zabierać się do szkoły. Jej rodzice bardzo się zdziwili na mój widok. Pozwoliłam Milenie wyjaśnić im, czemu tam byłam. Zrobiłabym to osobiście, lecz nie byłam w stanie.
    gdy wychodziłyśmy dziewczyna pożyczyła mi swoją kurtkę i buty, bo przyszłam do niej w zwykłych trampkach, w których zawsze chodzę po domu.
    W szkole było jak zawsze tak samo. Wszyscy mi dokuczali, lecz ja starałam się to ignorować. Gdy wszystkie lekcje się skończyły poszłam do domu babci i dziadka, gdzie chwilowo mieszkała mama. Cały czas chciało mi się płakać, bo wiedziałam, że będę musiała wrócić do domu, do ojca...
    Gdy byłam pod moim domem, szybko poszłam pod moje okno. Myślałam, że będzie otwarte, lecz myliłam się. Było zamknięte. Sama nie wiedziałam co mam robić.
- Twój tata musiał wchodzić przez okno. Mówił , że zamknęłaś drzwi na klucz i przez okno wyszłaś do szkoły. Musisz mu powiedzieć, że byłam na nocej imprezie - usłyszałam głos mojego sąsiada. Odwróciłam się do niego i z uśmiechem powiedziałam :
- Nie byłam na nocnej imprezie... Em... Może zabrzmi to trochę niegrzecznie, ale nie powinien pan obserwować mojego okna i patrzeć, kiedy przez nie wychodzę.
- Dobrze. Zapamiętam to sobie na przyszłość - zaśmiał si i poszedł do swojego domu, a ja poszłam pod drzwi. Nie miałam kluczy, więc zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył mi tata nie mówiąc ani słowa. Szybko poszłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi, tym razem nie na klucz. Bałam się robić jakikolwiek hałas, dlatego siedziałam po cichu na łóżku i odrabiałam lekcje.
     Następnego dnia gdy wstałam powitało mnie piękne słońce mimo iż był początek lutego. Na zewnątrz było co raz mniej śniegu.Cieszyłam się z tego powodu, bo nie lubiłam zimy. Siedziałam chwilę na łóżku, lecz po chwili wstałam i poszłam do łazienki, aby się ubrać.
     Gdy byłam już w szkole nikt mi nie dokuczał. Czasem tylko ktoś krzywo popatrzył. Zdziwiło mnie to. A może była to cisza przed burzą ?
     Nie całe pięć miesięcy minęło szybko. Nim się obejrzałam był początek czerwca. Nie pozostało mi nic, jak odliczać dni do wakacji. W szkole nie było najlepiej, ale też nie najgorzej. Najlepsze co się wydarzyło przez ten czas, to było to, że spotkałam się ze znajomymi z dzieciństwa. Mieli oni imiona : Kornelia, Sebastian i Damian. Korni była z mojego wieku, a chłopcy o dwa lata starsi. W jedną z ciepłych niedziel spotkaliśmy się na zewnątrz przed kościołem. Zaczęliśmy wspominać jak to było kiedyś. Tak się stało, że zaczęliśmy odnawiać znajomość i spotykać się na spacerach, chodziliśmy do kina i na basen. Było super. Oczywiście nie zabrakło tam też Mileny, do której miałam co raz większe zaufanie. Co do rodziców... Rozwiedli się, przestali się w ogóle widywać. Jedynie sprawy dotyczące mnie załatwiali przez telefon. Zamieszkałam z tatą. Nie przeprosił mnie jeszcze za to, że mnie uderzył... Co do mieszkania z nim, to nie ja wybierałam... Gdybym miała prawo głosu, wybrałabym dom dziecka. Wiem, że wiele dzieci marzyło o spokojnej, kochającej się rodzinie. Też o takiej marzyłam. Nie miałam zapewnionej miłości, której każdy potrzebuje. Ubrania owszem miałam. Głodować, też nie głodowałam, ale cierpiałam z powodu smutku w domu. Tata o 6 rano jechał do pracy na swoją myjnię samochodową i wracał późnym wieczorem, więc byłam zdana na siebie. Brakowało mi tego, aby ktoś powiedział mi o której mam wrócić do domu, chciałam, aby ktokolwiek dopilnował tego, abym zdała wszystkie szkolne przedmioty. Niektórzy narzekają, że mają nadopiekuńczych rodziców, lecz ja marzę o tym, aby takich mieć.
     Był piękny słoneczny poranek. Szybko wstałam i ubrałam jeansowe shorty i białą tunikę z wisienkami. W łazience się pomalowałam i umyłam zęby, a także wyprostowałam włosy. Gdy byłam gotowa wyszłam z domu i szybkim krokiem poszłam do szkoły. Pierwszą lekcją był wf. Moja szkoła nie była tak wypasiona, aby posiadać przebieralnie, dlatego musiałam przebrać się w szkolnej toalecie. Weszłam do jednej z kabin wyciągając z torby strój na przebranie. Swobodnie ściągnęłam bluzkę i założyłam inną. Tak samo z dołem odzieży.
     Gdy wyszłam na korytarz, na mój widok wszyscy buchnęli śmiechem. Popatrzyłam w dół. Miałam koszulkę, spodnie i buty też. Nie miałam pojęcie o co im chodzi. Nagle ktoś krzyknął :
- Dzi*ka !
W tym samym momencie Milena wciągnęła mnie do łazienki.
- Pamiętasz tę imprezę, na której mega się naje...Opiłyśmy ? - zapytała.
- No pamiętam, że coś takiego było, ale całej imprezy przez procenty nie kojarzę - odpowiedziałam.
- No i tak się stało, że przelizałaś się tam z czterema kolesiami i teraz widzisz jak jest - odparła. Potem pokazała mi filmik na którym całuję się z tymi czterema facetami, których nawet nie znałam. Nie wiedziałam, że coś takiego się wydarzyło. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. Wiedziałam, że znowu zacznie się to co wcześniej.




Czuję, że muszę od wszystkich odpocząć. Już mam dosyć tego jak jestem traktowana -,- Zwykła szmata robiąca za kelnerkę i sprzątaczkę swoich bliskich ; /
Jedyne na czym mam się teraz skupić, to pisanie The Last Farewell. Zaczęłam już pisać 4 rozdział, mam połowę, więc zabieram się za pisanie drugiej części. Muszę Wam przyznać, że w 4 rozdziale z bohaterką wydarzy się coś baaaardzo złego.
Komentujcie <prosi>
Pozdrawiam, Carolciaaakkk ;* <3

czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 2

     Kolejnego dnia obudziła mnie matka krzycząc, że mam posprzątać dom, bo ona jedzie się odstresować na zakupy. Byłam wku*wiona. Zawsze robiłam za jej służącom, co bardzo mnie wkurzało. Cieszyłam się, że nie mam rodzeństwa, bo oni wtedy też musieliby to wszystko przeżywać. Chwilam chwila... Czy ja martwię się o kogoś innego ? Ze mną chyba na serio jest coś nie tak. Wstałam z łóżka, matka akurat wychodziła z domu, więc włączyłam komputer. Podstawowo weszłam na jakąś stronę plotkarską. Akurat zauważyłamm artykół :
,,Harry Styles mówi o dziewczynie z Polski ( WZRUSZAJĄCE ) "
Weszłam na to. Chciałam zobaczyć, o której to szczęściarze Harry mówił. Zaczęłam oglądać wypowiedź chłopaka :
,, Gdy byliśmy w Polsce, to po koncercie poszliśmy na spotkanie z fanami. Rozdawałem autografy i nagle pomachała do mnie pewna dziewczyna. Moją uwagę od razu przykóy jej pokaleczone nadgarstki. Próbowałem ją przekonać do tego, aby więcej się nie kaleczyła, lecz ona powiedziała tylko, że nie może mi tego obiecać. Nie zdążyłem zamienić z nią wiele słów i wydaje mi się, że nie przekonałem jej. Mam wrażenie, że dzieje się z nią coś złego, boję się o nią. Przecież ona jest uroczą blondynką o niebieskich oczach i pięknym uśmiechu. Wymarzona dziewczyna dla każdego chłopaka - popatrzył w kamerę - nie wiem, czy mnie słyszysz, ale jeśli tak, to proszę cię, przestań to robić - z jego oka poleciała łza - chciałbym cię jeszcze spotkać, ale nawet nie wiem jak masz na imię, gdzie mieszkasz... "
Nie mogłam już tego dużej słuchać, ponieważ zaczynałam płakać. To bez wątpienia było o mnie. Najgorsze było to, że Harry o mnie myślał. Najgorsze... ? Tak. Bałam się, że jak w końcu odkryje kim jestem, to wszyscy dowiedzą się, że to ja się tnę. Bardzo mnie ciekawiło, co jest w dalszej części tego wideo, więc puściłam ,,play" :
,,... Teraz zwrócę się do wszystkich dziewczyn : Nie róbcie sobie krzywdy przez innych, ani same nie obrażajcie siebie nawzajem. Cały świat, to jedna wielka rodzina. Powinniśmy się wspierać, a nie jeszcze bardziej pogrążać. Pamiętajcie, że jeśli ktoś obrazi was wygląd, to dla mnie i chłopaków nadal jesteście piękne i najlepsze na świecie. "
Na tym filmik się urwał. Co o tym myślałam ? Nadal miałam myśli samobójcze. Nic nie było w stanie przekonać mnie do skończenia z tym. Te wszystkie problemy po prostu za bardzo bolały. W tamtym momencie sama nie wiedziałam, co czuję. Miałam ochotę znowu zrobić kolejne bolesne linie na ręce, lecz coś mnie powstrzymywało. Przed oczami ciągle miałam Harry'ego mówiącego ,,please". Chcąc o nim zapomnieć włączyłam głośno piosenkę Gotye ft. Kimbra - Somebody that I used to know. Przypominała mi ona o moim koledze/przyjacielu, którego znałam od urodzenia. Miał on na imię Łukasz. Po tym jak wyjechał do Szkocji, strasznie się zmienił. Myśląc o tym wszystkim zaczęłam sprzątać.

     Po kilku godzinach wszystko było już gotowe, więc usiadłam przed komputerem. Uruchomiłam facebook'a. Na mojej tablicy istniało pełno statusów związanych z moim pamietnikiem. Kuba dał dwa wpisy, które bardzo mnie zasmuciły :
,, Nie umawiam się z pasztetami"
,, Idź się schowaj bo sobie rzygnę ! "
Szczerze mówiąc, to bardzo mnie tym do siebie zniechęcił. Postanowiłam mu odpisać na pierwszy status :
,, To tak jak ja nie umawiam się z ch*jami ;] Nie martw się, moje sztuczne uczucie co do ciebie minęło.
Ps. ,,ciebie" napisałam z małej litery, bo nie am szacunku do takich kut*sów jak ty ;]"
Jakoś tak po napisaniu tego czułam się lepiej. W końcu wygarnęłam jakiejś osobie.
     Gdy matka wparowała do domu, od razu zaczęła się na mnie drzeć, że jest źle posprzątane.
- To może sama się w końcu weźmiesz za sprzątanie, a nie na zakupy jeździsz - wykrzyknęłam.
- Nie moja wina, że mam wku*wiającego męża i dziecko - spojrzała na mnie wrogo.
- To sie ku*wa z ojcem rozwiedź, a mnie ku*wa oddaj do adopcji ! - krzyknęłam wbiegając do swojego pokoju. Znowu to chore uczucie nagłej potrzeby cięcia się wróciło. Poszłam do łazienki, wysmarkałam nos o papier toaletowy i wzięłam do ręki żyletkę. Przyłożyłam ją do pociętego już nadgarstka.
- Przepraszam Harry - z moich oczu poleciały łzy. W tym samym momencie zrobiłam chorą czynnośc. Czy bolało ? Nie. Przyzwyczaiłam się już do tego bólu, więc już mi nie przeszkadzał. Jedyne co mnie denerwowało, to to, że chciałam czegoś więcej, samo cięcie już mi nie wystarczało. Miałam ochotę na narkotyki i alkohol. Miałam wrażenie, że to by mi pomogło.
     Kolejnego dnia wstałam o 10. Zaczęłam szykować się do  kościoła. Ubrałam się, wyprostowałam włosy i umyłam zęby. Potem ubierając kurtkę i rękawiczki wyszłam na zewnątrz. Podążałam w dół ulicy przy której znajdował się mój dom. Po chwili przechpdzołam przez jezdnię, aby znaleźć się na chodniku. Mijali mnie różni ludzie, którzy mierzyli mnie wzrokiem, ja jednak nie miałam odwagi spojrzeć na nich, a co dopiero w ich oczy. Czułam jakby każdy wiedział, co robię potajemnie na nadgarstkach. Miałam wrażenie, jakby każdy źle o mnie myślał. Ignorując to wszystko dotarłam do kościoła ciężko oddychając. Jak zawsze stanęłam gdzieś na końcu budynku mieszając się w tłum starszych ludzi. Oburzało mnie to, że różni młodzi ludzie siedzieli sobie wygodnie, a starsze osoby musiały stać. Ale co ja mogłam na to poradzić ? Nie wiem, czy ktoś jeszcze zauważył, ale w kościele zawsze najlepiej myśli się nad sensem życia, którego ja akurat nie miałam.
     Po całej mszy poszłam po podpis do indeksu. Gdy ksiądz mi podpisał wyszłam z budynku. Nie miałam ochoty wracać do domu, więc poszłam do parku, który był obok kościoła. Było mi cholernie zimno, ale mimo wszystko nadal nie wracałam do domu. Dziwicie mi się ? Nie wiedziałam, co tam zastanę... Czy znowu będą się kłócić ? Nagle zobaczyłam na ławce pewnego chłopaka. Gdy lepiej mu się przyjrzałam zorientowałam się, że był to Adrian - kolega Kuby. Również chodził do mojej szkoły. Starałam się go szybko ominąć, gdyż spodziewałam się kolejnych obraźliwych komentarzy, lecz tak nie było. Gdy tylko go wyminęłam chłopak wstał z ławki i podbiegł do mnie chwytając moje ramię. Byłam zdziwiona jego zachowaniem.
- Hej Daga... Sory za Kubę i te jego głupie statusy na fejsie - powiedział chłopak. Co ? On mnie przepraszał ?
- Em... Ok ? - odparłam. Nie starałam się być miła, nie dla kogoś takiego... Chciałam już odchodzić, lecz Adrian mnie zatrzymał.
- Na prawdę przepraszam. Nie chcę, abyś myślała o mnie tak jak o nim. Jestem kompletnie inny. Rozumiem cię, wiem co czujesz... No przynajmniej wyobrażam sobie jak to jest, kiedy ktoś ukradnie ci prywatną rzecz... - mówił.
- Przepraszasz, czy jeszcze bardziej mnie dobijasz ? - spytałam.
- Em... Nie chciałem cię urazić... Po prostu chcę, abyś wiedziała, że jestem po twojej stronie.
- Serio ? To czemu nie przyznasz tego przy kolegach ?
- No bo... - zawahał się.
- No bo ja jestem zwykłą szmatą, a wy znanymi w całej szkole kolesiami... Rozumiem. A nie, ja nie rozumiem. Nie wiem jak to jest być takim zaj*bistym. Opowiesz mi ? A ja ci opowiem jak to jest być taką szmatą nienawidzoną przez całą szkołę - odparłam ze złościom i odeszłam. Chłopak jeszcze coś za mną wołał, lecz zignorowałam go wkładając słuchawki do uszu. Włączyłam jakąś piosenkę i powolnym krokiem zaczęłam wracać do domu. Wybrałam o wiele dłuższą drogę, ponieważ jak już mówiłam - nie miałam ochoty słuchać moich rodziców.
     Weszłam do domu - cisza, spokój... Coś tu jest nie tak. Po cichu wparowałam do pokoju mamy i taty. Najnormalniej w świecie siedzieli i oglądali telewizję. Rzuciłam im zwykłe "cześć" o zdziwiona poszłam do mojego królestwa. Rozebrałam płaszcz i włożyłam go do szafy wyciągając z kieszeni indeks i kładąc go na swoje miejsce. Potem przebrałam się w czarne spodnie dresowe firmy umbro i do tego biały top z flagą Wielkiej Brytanii. Mimo iż w domu było gorąco, założyłam na siebie bluzę koloru spodni, po czym uchyliłam okno, bo myślałam, że zaraz tam zemdleję z gorąca. Po chwili wzięłam się za naukę przy włączonej muzyce i facebook'u.
     Kolejnego dnia był poniedziałek. Rano niechętnie wstałam do szkoły. Ubrałam się, pomalowałam i zaczęłam zbierać z biórka wszystkie potrzebne mi książki. Potem w pośpiechu wyszłam z domu. Zapomniałam nawet zjeść i wziąć śniadania, więc po drodze wstąpiłam do cukierni kupując tam rogalika z czekoladą. Miła sprzedawczyni dała mi też lizaka z napisem ,,smile", czyli ,,uśmiech". Na sam widok tego jakże małego lizaczka poprawił mi się nastrój.
- To tak na dobry początek dnia - uśmiechnęła się miła szatynka.
- Dziękuję - odwzajemniłam uśmiech i wyszłam z budynku jedząc chwilę wcześniej kypiony posiłek. Gdy byłam przed szkołą wyrzuciłam papierową torbę z nazwą, adresem i telefonem cukierni, po czym weszłam do środka wkładając do ust miętową gumę do żucia. Zeszłam po schodkach do szatni. Moje kozaki zamieniłam na czerwone trampki, a kurtkę powiesiłam na wieszaczku zajmowanym przeze mnie. Pierwsza lekcja - chemia. Weszłam do klasy jak zawsze słuchając obraźliwych komentarzy na mój temat. Jedyne co mnie zdziwiło, to było to, że żaden nauczyciel nie reagował na agresywne zachowanie innych w stosunku do mnie. Siedzieliśmy w ławkach. Nauczycielka mówiła o właściwościach azotu. Nagle usłyszałam głosy za sobą :
- Zaraz cię wyciągnę skur*ysynie - zobaczyłam, że mój kolega gada do bobków w swoim nosie. Pani od razu zareagowała na przekleństwo :
- Olaf ! Bo zaraz wezwę tatę do szkoły - no fajnie ! Na przekleństwo umiała zareagować, ale na nękanie innych to nie ! Byłam zła. Miałam ochotę jej coś powiedzieć... I zrobiłam to :
- Będzie tylko pani i jego tata, a pomiędzy panią i jego tatą chemia... - no co ? Była to chemiczka, co nie ? Wszyscy zaczęli się śmiać, lecz nie nauczycielka. Ona wpisałą mi uwagę o treści :
,,Obraża nauczyciela"
Obraża ?! To było obrażanie ?! Serio ? W którym miejscu, ja się pytam ?! Mówiłam już, że nienawidzę tej szkoły ? Nie ? No to właśnie to mówię... Nagle zadzwonił dzwonek. Wszystkie klasy wyszły na przerwę. Spotkałam się twarzą w twarz z Adrianem. Patrzył prosto w moje oczy.
- Cześć - powiedział cichutko.
- Hej - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. Dziwne było to, że jeden lizak potrafił całkowicie zmienić mój dzień. Gdy ominęłam chłopaka dostałam kanapką w głowę.
- Andrzejek trzymał ją w spodniahc - powiedział jeden z chłopaków, a wszyscy na korytarzu zaczęli się śmiać.
- Weźcie zamknijcie mordy - usłyszałam w momencie gdy do moich oczu zaczęły napływać łzy. Gdy się odwróciłam ujrzałam Milenę - dziewczynę z mojej klasy. - Jesteście żałośni. Kradniecie komuś prywatny pamiętnik, beszczelnie go czytacie, a potem jeszcze się śmiejecie z osoby, która pisała go dla siebie, nie dla was ! Pisała tam, że podoba jej się Kuba... I co z tego ?! Na pewno każdemu z nas podoba się ktoś, lecz nie chcemy o tym nikomu mówić. Ona też nie chciała. To wy chamskim sposobem się tego dowiedzieliście. I co ? Teraz mamy ją tak po prostu znienawidzić za to, że ma uczucia ? Ludzie, ogarnijcie się...
Po jej słowach zapanowała błoga cisza, którą po chwili przerwał Kamil.
- Haha ! Żałosne... Weź się schowaj - zwrócił się do Mileny. W tamtej chwili na korytarzu znowu można było słyszeć szum rozmawiających ludzi. Razem z dziewczyną poszłyśmy do szkolnej toalety, gdzie można było spokojnie porozmawiać.
- Po co to zrobiłaś ? Teraz będziesz miała tak samo przesraną sytuację jak ja - odparłam patrząc w jej niebieskie oczy podkreślone tuszem i kredką do oczu.
- Bo nie mogłam patrzeć jak cierpisz. Jeśli już coś, to przetrwamy to razem.
- Dziękuję - przytuliłam ją. Czułam, że to będzie początek świetnej nowej znajomości.
- Razem ich pokonamy - wystawiła rękę, abym przybiła jej piątkę. Zrobiłam to samo. Moja bluza przez przypadek się podwinęła.
- Co to ? - spytała podwijając rękaw. Spojrzałam na nią ze strachem. - Dziewczyno, coś ty narobiła... ?
Wtedy nie wiedziałam co robić. Uratował mnie dzwonek. Szybko pobiegłam pod klasę. Po drodze jakaś laska podłożyła mi haka, przez co prawie się wywróciłam. Spojrzałam na nią wrogo i usiadłam na ławce. Milena przyszła zaraz za mną. Gdy nauczycielka otwierała klasę powiedziałam do ,,M" :
- Już nie wytrzymywałam - spojrzałam na dziewczynę z łzami w oczach. Ona rzuciła mi tylko współczujące spojrzenie. Na matmie jak zawsze na początku pani wytłumaczyła nam coś, a potem do końca lekcji robiliśmy przykłady na tablicy. Zobaczyłam, że Mil od początku lekcji pisała coś na białych kartkach z bloku rysunkowego.
     Gdy lekcja dobiegła końca Milena wręczyła mi kopertę i gdzieś odeszła. Wyciągnęłam z niej 3 duże, białe kartki. Był to strasznie długi list. Pogłębiłam się w tekst :
,, Droga Dagmaro !
Pisząc ten list chcę Cię ostrzec co się stanie, jeśli dalej będziesz się ciąć. Nawet jeśli powiesz, że z tym skończyłaś, to i tak wiem, że to nie jest łatwe.
Zanim uczynisz kolejne cięcie pamiętaj : Spodoba Ci się to jeszcze bardziej. Przekonasz się, że ból i krew są nałogiem. Nawet jeśli myślisz, że wykonasz tylko kilka cienkich, niegłębokich nacięć, które łatwo się wygoją, staną się one głębsze. Zostaną blizny, rany będą goiły się miesiącami, a blizny będą znikać latami. Zanim pomyślisz, że możesz ograniczyć cięcie do jednego obszaru ciała, pomyśl jeszcze raz... To będzie się rozszerzać za każdym razem, gdy nie znajdziesz już wolnego miejsca na zdrowej skórze. Bądź przygotowana na ciągły głód i ciągłe poczucie winy. Nawet jeżeli jesteś najbardziej szczerą osobą na świecie, bądź przygotowana na kłamanie bliskim prosto w twarz. Będziesz krzyczała z bólu, kiedy ktoś dotknie Cię za rękę. Będziesz przerażona, że poczują coś pod ubraniem, choćby dlatego, że nie dasz się dotknąć... Bądź przygotowana na całkowitą utratę kontroli przy następnym cięciu, gdyż już nie będziesz wiedzieć, jak daleko zajdziesz. Poczekaj, aż 10 cięcie zamieni się w 100, bądź przygotowana, że całe Twoje życie będzie krążyć wokół cięcia, cięcia i następnego cięcia... I ukrywania tego. I tylko czekaj, aż pierwszy razm przetniesz za złęboko. I tylko czekaj na przerażenie, że krew nie chce przestać płynąć. I zaczyna uciekać z Ciebie dusza. I zaczniesz się trząść. Masz napad paniki i jesteś przerażona, ale przecież nie możesz nikomu powiedzieć. I siedzisz samotnie, modląc się, zę już nigdy nie będzie tak mocno, że to był ostatni raz... Ale zrobisz to... Nie raz. Nie martw się, nauczysz się przecinać głębiej i głębiej i unikać pomocy lekarza. I im więcej czasu poświęcisz na trening, tym głębiej się będziesz cięła. Bedziesz kłamać i oszukiwać siebie za każdym razem, gdy wydasz coraz więcej na ostre przedmioty. Za każdym razem będą drżały Ci ręce i będziesz czuła bicie serca, gdy przyjdzie moment kupowania. Nudności i skrępowanie. Trzy albo cztery różne rodzaje ubrań. Antybiotyki i bandaże. Kremy na blizny. Bedziesz niecierpliwie przestępować z nogi na nogę w obawie, że  ktoś w kolejce zacznie gapić się na Ciebie i zastanawiać się, po co potrzebujesz tylu rzeczy. Ktoś, kto stoi w kolejce z takimi samymi produktami, ktoś, kto rozumie... Ale oczywiście to nigdy się nie zdarzy. Środki medyczne nie będą jedynymi rzeczami, na które będziesz wydawała pieniądze. Bądź przygotowana na kupno nowych ubrań. Koszylki z długimi rękawami, bransoletki, opaski tenisowe na nadgarstki, kozaki, rękawiczki... Lista będzie się powiększać i powiększać. Zaczniesz patrzeć na wszystkich w inny sposób. Bedziesz poszukiwać śladów samookaleczeń. Mając nadzieję, że je znajdziesz i innych i nie będziesz czuć się tak potwornie samotna. Nawet nie myśląc o tym, będziesz patrzeć na ręce i nadgarstki innych, mając nadzieję, że okażą się takie same, jak Twoje. Ale tak się nie stanie. Będziesz patrzeć na nich czując samotność i zawstydzenie. Zaczniesz wiele rzeczy robić samotnie i w sekrecie. Będziesz prać swoją pościel i ręczniki samotnie, żeby tylko nikt nie zauważył plam krwi. Będziesz wycierać swoją krew skrobiąc ją wręcz z podłogi w łazience, czyszcząć klawiaturę. Nie będziesz w stanie przeżyć nawet jednego dnia bez cięcia się. Następną rzeczą jaką odkryjesz będzie paniczne szukanie czegoś ostrego w portfelu, co schowałaś ,,na wszelki wypadek"... I będzie to w publicznej toalecie. Jak już będziesz bardzo zdesperowana, wszystko nada się do cięcia... Nożyczki... Klucze od domu... igły... nawet długopisy. Nie będzie to miało znaczenia, kiedy poczujesz potrzebę samookaleczania zawsze coś znajdziesz, żegnając się jednocześnie z rzeczami, które były dla Ciebie coziennością, z szortami, sandałami, kobiecymi koszulkami i topami. Normalny dzień na plaży, czy basenie pozostanie dalekimi wspomnieniami przeszłości. Bądź gotowa na swędzenie i podrapaną skórę, gdyż będziesz to robić, jakbyś miała chorobę dermatologiczną. Zostaniesz ekspertem swojego ciała, wiedząć co raz lepiej, jak je niszczyć. Będziesz śnić o cięciu się. Będziesz marzyć o normalnym odkryciu ciała. Będzie Cię to nawiedzać dzień i noc i przejmie to całkowitą kontrolę nad Twoim życiem. Będziesz błagać i krzyczeć i płakać, żeby ten pierwszy raz nie nastąpił, bo tak naprawdę NIENAWIDZISZ się ciąć i samookaleczać, jednocześnie będziesz to KOCHAĆ i nie będziesz umiała wyobrazić sobie życia BEZ TEGO...
Mam nadzieję, że weźmiesz te słowa do serca, bo nie chcę, żeby Ci się coś stało. Wiem, że trudno będzie Ci z tym skończyć, ale ja przecież Ci pomogę. Wybór należy do Ciebie...
                                                                                                                          Milena Markowska"

Co o tym liście myślałam ? Sama nie wiem, wtedy nie kontrolowałam swoich myśli.





No i jest 2 ;)
Mówicie mi, że niby czytacie, a komentarzy jakośnie widzę :(
Mówiłam już, że bardzo mi zależy na TYM blogu ? Tak, mówiłam, więc komentujcie ! ;D
Huehue ^^
Pozdrawiam, Carolciaaakkk ^^

środa, 25 kwietnia 2012

Rozdział 1

    Poniedziałek. Pewien piękny zimowy dzień. Dagmara Ryczkowska  - mówiąc w skrócie, ja. Piętnastolatka, która jest pogodna i miła dla innych. Moja przyjaciółka Zuzka Fronczkowska jak zawsze miło przywitała mnie w szkole. Przed lekcjami tradycyjnie usiadłyśmy na drewnianej ławce obok mojej klasy. Rozmawiałyśmy sobie miło. Nagle do Zuzi podszedł o rok starszy chłopak.
- Masz szlugi ? - zwrócił się do dziewczyny, która spojrzała na mnie robiąc się czerwona. Wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i podała ją chłopakowi.
- Dzięki laska - puścił do niej oko i biorąc to świństwo odszedł od nas.
- Ty palisz ? - spojrzałam na przyjaciółkę.
- Taa... - rzuciła obojętnie opierając się o ścianę i zakładając ręce na piersi - palę...
- Co ? Zuzka, przecież to ohydne ! - tłumaczyłam.
- Wcale nie. Ewelina, Kamil i Bartek mnie zachęcili i to wcale nie jest ohydne - odparła. Wiedziałam, że ona robiła to wszystko tylko po to, aby przypodobać się starszym. Nie popierałam tego.
- Weź się przed nimi nie zgrywaj. Przecież nie musisz tego robić jak nie chcesz - powiedziałam, a dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Weź laska wyluzuj, bo żałosna jesteś. Jak nie szanujesz mnie i w sumie moich nowych kumpli też, to spadaj. Łaski mi nie robisz - wstała z ławki i mówiła żując gumę. Popatrzyła jeszcze na mnie z nożami w oczach i poszła do swojej nowej "ekipy". Zaczęli się śmiać patrząc w moją stronę. Miałam szczęście, że akurat zadzwonił dzwonek na lekcję. Moja dziesięcioosobowa klasa zebrała się pod naszą salą. Czekaliśmy na panią od niemieckiego. Gdy nauczycielka przyszła weszliśmy do sali i każdy usiadł na swoim miejscu. Zuza jednak przesiadła się do drugiej dziewczyny z mojej klasy - Mileny. Było mi smutno, że siedziałam sama.
    Kolejna lekcja był to angielski - mój ulubiony przedmiot. Zawsze byłam aktywna na tych lekcjach, lecz moje przytłaczające myśli nie pozwalały mi na wiele. Następna lekcja była to matematyka, potem polski, biologia, muzyka i historia. Na ostatniej lekcji zostałam wywołana do tablicy. Stałam tyłem do mojej ławki, więc nie widziałam mojego plecaka, w którym kryła się najtajniejsza rzecz jaką kiedykolwiek miałam - mój pamiętnik. Opisywałam w nim moje wszystkie dni. Do czego zmierzam... ?

    Około 15 wróciłam do domu. Od razu poszłam do mojego fioletowo-żółtego pokoju. Usiadłam przy biurku. Zaczęłam szukać mojego pamiętnika w plecaku, a także w całym pokoju. Nigdzie go nie było. Za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie ostatni raz widziałam mój pamiętnik. Zmartwiona całą sytuacją zasnęłam.

    Około 19 obudziły mnie krzyki dochodzące z pokoju obok. No tak... Moi rodzice znowu się kłócili. Ostatnio sytuacja w domu była strasznie napięta z powodu braku pracy. Mama i tata byli przez to bardzo rozdrażnieni. Odbijało się to trochę na mnie, ponieważ ciągle dostawałam karę za byle co. Mama nawet nie pozwalała mi używać komputera od poniedziałku do piątku. Jedynie weekendy miałam mniej więcej normalne, oczywiście jeśli coś im nie odbiło i nie dali mi kary. Chore, co nie ? Tak, witam w moim dziwnym życiu...
    Miałam ochotę wyjść z pokoju i zacząć krzyczeć, lecz czy to było konieczne ? Co by to dało ? Oni i tak nadal kłóciliby się o byle gó*no, że tak powiem. Usiadłam na łóżku podkulając nogi i wsłuchałam się w kłótnię moich rodziców.
- Gdybyśmy się nie spotkali, wszystko byłoby cudownie ! Nikt by mi nie mówił co mam robić ! - krzyczał ojciec. Z tego co wywnioskowałam był pijany. Pewnie znowu wypił coś na myjni u swoich kolegów.
- Jesteś poj*banym skur*ysynem ! Zepsułeś mi życie ! Wyp*erdalaj ! - krzyczała matka ostro przeklinając. Po chwili usłyszałam tylko trzask drzwi. Sama nie wiedziałam co robić. Siedziałam na łóżku.
- Dlaczego to ja mam takie życie ? Takich przyjaciół, rodziców ? Dlaczego ?! - szeptałam do siebie. Rozpłakałam się. W tamtym momencie nie potrafiłam zrobić nic innego. Ponownie zasnęłam.

     Kolejnego dnia mój budzik zadzwonił o 6:30. Zwlekłam się z łóżka, w którym spałam w wczorajszych ubraniach i makijażu. Wzięłam jakieś spodnie, bluzkę, bluzę i poszłam do łazienki. Szybko się ubrałam, nałożyłam świeży makijaż i ułożyłam moje blond włosy, które okrywały moje ramiona. Wyszłam z łazienki. Usłyszałam głośne chrapanie dochodzące z sypialni rodziców. Po cichu weszłam do pomieszczenia. Była tam moja mama śpiąca na łóżku. Na ławie zobaczyłam pełno butelek po piwie, winie i wódce. Pokiwałam przecząco głową, po czym wzięłam plecak z pokoju, i zakładając kurtkę wyszłam z domu.
     Po kilkunastu minutach byłam już w szkole. Wszyscy trzymali w rękach jakieś kartki i się śmiali. Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi.
- Serio podoba ci się Kuba z 3 gimnazjum ? - podszedł do mnie jakiś śmiejący się głośno chłopak. Tak, podobał mi się Kuba, lecz nie wiedziałam skąd on to wiedział. Szybko wyrwałam mu z ręki kartki, które miał każdy w szkole. Okazało się, że był to mój pamiętnik, który ktoś skserował.
- Skąd to masz ? - zapytałam wściekła.
- Dzisiaj Kamil, Ewelina, Bartek i Zuzka rozdawali - powiedział. Nie mogłam uwierzyć, że moja "przyjaciółka" ukradła mi pamiętnik i pokazała go całej szkole. Do moich oczu momentalnie napłynęły łzy. Zaczęłam biec przed siebie nie zwracając uwagi na wszystkich ludzi dookoła, którzy się śmiali i wytykali mnie palcami. Nagle na kogoś wpadłam. Był to on - Kuba. Spojrzałam mu w oczy. Wyglądał normalnie jak zawsze, lecz byłam pewna, że czytał kopię mojego pamiętnika. Ominęłam go i pobiegłam w stronę jakiejś ławki. Ukryłam twarz w dłoniach i najzwyczajniej w świecie zaczęłam płakać. Miałam "w czterech literach" wszystkich. No ok, chciałam mieć, lecz nie potrafiłam.

     Na wszystkich 6-ciu lekcjach ciągle ktoś musiał coś powiedzieć na temat mojego pamiętnika.
     Ostatnia lekcja była to technika. Miałam wszystkiego dość, więc ukryłam słuchawki od telefonu w rękawie bluzy i udając, że podpieram rękom głowę słuchałam muzyki. Ciągle leciała piosenka Gotye ft. Kimbra - Somebody that I used to know. Przy słowach "Now You just somebody that I used to know" myślałam o Zuzce. Bo ona była kimś kogo kiedyś znałam, a teraz ? Akcja z papierosami, a potem z pamiętnikiem. W ogóle nie była tą osobą, którą uważałam za swoją najlepszą przyjaciółkę. Miałam ochotę się rozpłakać, lecz wiedziałam, że nie mogę na lekcji.

     Po dzwonku udałam się do szatni. Ubrałam ciepłe kozaki, kurtkę, szalik i rękawiczki, po czym wyszłam ze szkoły. Mieszkałam daleko od tego budynku, więc szybkim krokiem podążałam w stronę mojego domu. W pewnym momencie usłyszałam za sobą głośne krzyki i śmiechy. Gdy się odwróciłam ujrzałam dużą grupkę chłopaków biegnących w moją stronę. Starałam się nie zwracać na nich uwagi i nadal szłam przed siebie. Nagle poczułam zimny śnieg na twarzy.
- Myju, myju... - był to Olaf. Chłopak z mojej klasy. Mówiąc inaczej : pryszczaty, wysoki blondyn uchodzący za klauna klasowego. Szczerze ? Nie lubiłam go, z resztą tak jak całej mojej klasy. Jedynie Milena była jeszcze w miarę normalna. Po krótkiej chwili poczułam, że leżę w ogromnej zaspie. Nade mną stali moi koledzy z klasy : Kacper, Maciek, Artur, Olaf, Krystian, Patryk i Oskar. Rzucali we mnie twardymi kulami śniegu. Byłam bezbronna. Leżałam bezczynnie czując łzy w moich oczach i zimno na całym ciele. Za co mi się obrywało ? Za to, że czytająć moją własność dowiedzieli się, że lubię muzykę One Direction, Jessie J, czy nawet Justin'a Bieber'a ?! Nie moja wina, że nie fascynuje mnie Pezet, Grubson itd. Może dostawałam za to, że darzyłam pewnym uczuciem Kubę ? No przepraszam bardzo, ale raczej każdy decyduje za swoje życie ! Nie potrafiłam już tak dłużej cierpieć. Z całych sił wstałam. Kacper próbował mnie wywrócić ponownie, lecz uderzyłam go w czuły punkt, po czym sam wpadł do śniegu. Zaczęłam biec wzdłuż ulicy. Miałam rozmazany makijaż, mokre buty, spodnie i kurtkę. Cały czas płakałam. Czułam, jakby moje łzy zamarzały.

     Weszłam do domu.
- Dziecko ! Co ci się stało ?! - zapytała mama, gdy tylko mnie ujrzała. Starałam się szybko znaleźć jakieś sensowne, pozytywne wyjaśnienie. Na początek próbowałam wymusić uśmiech.
- A no wiesz... - udawałam śmiech - szliśmy z kumplami z mojej klasy i rzucaliśmy się śniegiem. Było po prostu świetnie ! - powiedziałam pełna sztucznego entuzjazmu.
- Aha, to fajnie. Idź się przebrać i przyjdź na obiad - odparła.
- Nie jestem głodna - powiedziałam. Na samą myśl o jedzeniu zachciało mi się wymiotować.
- Jak chcesz.
- Idę się wykąpać - oznajmiłam. Szybko poszłam po świeże ubrania i weszłam do łazienki. Ciuchy rzuciłam gdzieś i usiadłam na podłodze. Znowu zaczęłam płakać. Miałam wszystkiego dość. Nie wiedziałam, czy przeżyję kolejny dzień. Miałam ochotę zasnąć i obudzić się w innym, lepszym wcieleniu. No ok, wystarczyłoby mi zasnąć chociaż na czas tych wszystkich okropnych dni. Wiedziałam jednak, że nie ma takiej możliwości. Mając ostatnie siły wstałam i nalałam wody do wanny. Gdy ściągnęłam z siebie ubrania, zanurzyłam się w ciepłej wodzie. Poczułam się trochę lepiej, lecz nadal dręczyła mnie myśl "co dalej ? Co będzie jutro ?". Spojrzałam na szafeczkę obok wanny. Leżała tam różowo-biała żyletka. Może ból jakoś by mi ulżył ? Sięgnęłam po ostre narzędzie przykładając je do nadgarstka. Jeszcze chwilę się zawahałam, lecz po chwili zamknęłam oczy i zrobiłam długą kreskę. Poczułam lekki ból. Po krótkiej chwili z rozciętej skóry zaczęła lecieć krew. Zawsze na widok krwi mdlałam, ale obiecałam sobie, że nie tym razem. Przecież sama tego chciałam. No dobrze, nie chciałam. Moja psychika po prostu nie potrafiła inaczej. Po krótkim czasie patrzenia jak krew spływa po moim nadgarstku, zrobiłam to po raz kolejny. Tym razem cięcie było głębsze i bardziej bolesne. Przed moimi oczami pojawiły się wspomnienia z dzisiejszego dnia. Wywołało to momentalny napływ łez do moich oczu. Nie wytrzymałam dłużej. Zrobiłam to kilkakrotnie i to co raz głębiej z każdym kolejnym cięciem. Pewnie teraz myślicie :
- Co za nienormalna idiotka
Nie, nie jestem chora psychicznie, czy coś... Jestem tylko człowiekiem, który nie wszystko znosi i czasami po prostu puszczają mu nerwy. Na pewno każdy miał czasem różne myśli i problemy, ale każdy odbiera wszystko inaczej.
     Krew z ręki nie przestawała płynąć. Czułam strach. Nie wiedziałam co robić ! Przecież nie mogłam nikomu powiedzieć. Siedziałam w wannie bezczynnie patrząc jak woda robi się czerwona.

     Nadszedł piątek. Nareszcie mogłam włączyć komputer. Szybko weszłam na jakąś stronę plotkarską. Okazało się, że One Direction za godzinę grają koncert niedaleko mojego domu. Nie mogłam uwierzyć, że nareszcie przylecieli do Polski. Szybko się ładnie ubrałam i wybiegłam z domu. Nie miałam biletu na koncert, lecz może była szansa, aby ich jakoś zobaczyć.

    Po całym koncercie czekałam za barierkami z innymi dziewczynami. Zrobiło mi się strasznie gorąco, więc ściągnęłam kurtkę i podwinęłam rękawy bluzy. W tym samym momencie ujrzałam 5-ciu chłopaków. Na szczęście stałam w pierwszym rzędzie. Po kolei podchodzili do każdej fanki w pierwszej lini. Gdy był koło mnie Harry, pomachałam mu kompletnie zapominając o ranach na ręce. Hazza niestety je zauważył. Zbliżył się do mnie i mocno mnie przytulił.
- Hey girl... Don't do this. People is not worth it - odparł. (Tłumaczenie : Hej, dziewczyno... Nie rób tego. Ludzie nie są tego warci. )
- I know, but I don't know what's wrong with me - odpowiedziałam. ( Tłumaczenie : Wiem, ale nie wiem co jest ze mną. )
- You are so beautiful. Please, don't do this anymore. Please... - rzekł. ( Tłumaczenie : Jesteś tak piękna. Proszę, nie rób tego więcej. Proszę... )
- I can't promise - popatrzyłam mu w oczy. ( Tłumaczenie : Nie potrafię obiecać ). W tym momencie chłopak musiał iść dalej. Podpisał mi kartkę i odszedł mówiąć "please". Po zebraniu autografów od reszty chłopaków wróciłam do domu.

     Gdy tylko otworzyłam drzwi, od razu usłyszałam głośne krzyki. Oznaczało to, że tata wrócił do domu. Weszłam do pokoju rodziców. Tata stał ledwo się trzymając na nogach. Znowu pił. Byłam wściekła.
- Ku*wa mać ! Znowu się kłócicie ?! - wykrzyknęłam. Nawet nie kontrolowałam tego, że przeklinam. - Nienawidzę was ! Psujecie mi moje zasrane życie ! Najlepiej weźcie rozwód ! Wtedy wszyscy ku*wa będą zaje*iście szczęśliwi ! - wykrzyknęłam i szybko pobiegłam do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku. Zaczęłam patrzeć na mój nadgarstek. Po chwili drapałam rany. To nie było bardzo bolesne, dlatego wzięłam nożyczki, które miałam pod ręką. Zaczęłam jeździć nimi po ręce. Krew spływała na moją fioletową pościel. Ręce mi strasznie drżały. Sama już nie wiedziałam co robię ze swoim życiem i ciałem.
- Jestem brzydka, gruba, ohydna, najgorsza na świecie ! Jestem niczym ! - myślałam sobie. Te myśli doprowadzały mnie do jeszcze większej rozpaczy. Chwyciłam nożyczki w lewej ręce i zaczęłam nimi jeździć po prawym nadgarstku. Po chwili już dwie ręce były całe we krwi.
- Przecież ktoś może wejść do pokoju - uświadomiłam sobie. Szybko wstałam, ubrałam starą, czarną bluzkę z długim rękawem. Krew mimo wszystko nadal spływała. Zacisnęłam bluzkę dwoma gumkami do włosów, po czym przebrałam pościel. Tą ukrwawioną schowałam w głąb mojej szafy, aby nikt jej nie znalazł. Potem poszłam do łazienki. Umyłam ręce, po czym pocięte nadgarstki owinęłam bandażami. Cholernie szczypały mnie te rany. Wiedziałam też, że to co robię nie jest normalne, lecz mimo wszystko nie przestawałam. Czułam, że ze mną dzieje się coś złego, ale i tak nie powiedziałam o tym nikomu, nie szukałam pomocy. Czemu ? Może chciałam umrzeć ? Sama już nie wiedziałam co chcę.




Siemka, siemka ! ;)
Jest pierwszy rozdział ^^
Jejciu... Ale się cieszę, że w końcu coś opublikowałam ;)
Ten blog nie będzie z żadną gwiazdą, mimo to, że już pojawili się tu One Direction.
Liczę na komentarze, ponieważ bardzo zależy mi na TYM akurat blogu.
Pozdrawiam, Carolciaaakkk.